Dyskusja na temat
systemów motywacyjnych, punktów, świadectw z paskiem, nagród i kar trwa w sieci
od dawna. Są szkoły, które świadomie zrezygnowały z takich motywatorów i takie, które całkiem
niedawno zmieniły zapisy w swoich
statutach, wprowadzając punktowy system oceny zachowania.
Dlaczego?
Dlaczego wciąż
nad tym zastanawiamy się, skoro badania nad motywacją trwają od lat sześćdziesiątych i przynoszą jednoznaczne,
choć zaskakujące wyniki?
Żeby uporządkować
swoją wiedzę, wróciłam ponownie do dwóch ważnych książek podejmujących temat
motywacji. Są to: „Nowa psychologia sukcesu” Carol Dweck i „Drive” Daniela H. Pink.
W obu książkach mamy opisy badań nad motywacją, zarówno dzieci w wieku
przedszkolnym, jak
i studentów czy dorosłych, motywowanych przez pracodawców.
Sprawa wydaje się prosta, jak stwierdzenie: „Nagradzanie jakiejś działalności
powoduje, że będzie jej więcej. Karanie za jakąś działalność powoduje, że
będzie jej mniej.” (cytat z „Drive” s. 42) Jednak wyniki badań pokazują, jak
bardzo zwodniczy może to być pogląd. „Mechanizmy zaprojektowane po to, by
zwiększać motywację, mogą ją przytłumiać. Taktyki nakierowane na pobudzanie
kreatywności mogą ją redukować. Programy mające propagować dobre uczynki mogą doprowadzić
do ich zanikania.
A zamiast powstrzymywać od
negatywnych zachowań, nagrody i kary mogą je wyzwalać –
i prowadzić do oszustw,
uzależnień i niebezpiecznego, krótkowzrocznego myślenia.”
( „Drive” s. 43)
W 1999 roku Edward Deci wraz z
zespołem przeanalizował trzydzieści lat badań nad motywacją. Niezależnie od
tego, czy eksperymenty dotyczyły rysujących dzieci, studentów układających łamigłówkę,
czy potencjalnych krwiodawców, którym zamierzano płacić za oddanie krwi, ich
wyniki prowadziły do wniosków wskazujących, że nagrody maja negatywny wpływ na
motywację wewnętrzną, mogą działać, ale tylko na krótką metę. W rezultacie ich
długofalowe skutki dla motywacji przynoszą więcej szkody niż pożytku.
W jednym
przypadku nagroda może zadziałać motywująco – jeśli nie jest zapowiadana,
a
nagrodzony nie spodziewał się jej.
Nagrody typu: „Jeśli to zrobisz, to …”
, zmieniają zabawę w pracę, a zajęcie, które do tej pory robiliśmy z
przyjemnością i zaangażowaniem, zmienia się w uciążliwy obowiązek. Podobnie działają
kary typu: „Nie rób tego, bo …”
i zamiast rezygnacji z niechcianego zachowania
mamy próby ukrywania go, obchodzenia ustalonych
zasad, często również oszukiwanie.
Na temat wpływu
nagród i kar na motywację wypowiadało się wielu socjologów
i psychologów, wśród
nich tak znane postaci, jak Carol Dweck i Alfie Kohn, jednak wciąż te głosy są ignorowane. Nie
brakuje szkół, organizacji i firm, które są głuche na wyniki bardzo dobrze
udokumentowanych badań.
Muszę w tym miejscu napisać o moim
błędzie, którego nie uniknęłam, mimo że pracuję bez stopni od wielu lat i
wydawało mi się, że znam pułapki, które należy omijać, jeśli chce się jak
najdłużej utrzymać naturalną ciekawość dzieci i motywację
wewnętrzną do uczenia się.
Kiedy zaczynałam pracę z moją poprzednią
pierwszą klasą, to wydawało mi się,
że znalazłam wspaniałe narzędzie do zbudowania
dobrych relacji w grupie. Tym narzędziem była aplikacja ClassDojo, której
podstawową funkcją jest poprawa zachowania w klasie, motywowania uczniów do
większej aktywności
i zaangażowania w lekcje – tak aplikacja
reklamowana jest na niektórych stronach.
W samej aplikacji czytamy: „Szczęśliwsze
klasy. Stwórz niesamowitą społeczność!”
W sklepie Google Play aplikacja opisana
jest w ten sposób: ”ClassDojo
pomaga nauczycielom poprawić zachowanie w klasie – szybko i łatwo.
Zbiera i przetwarza dane dotyczące zachowania, które nauczyciele mogą
udostępnić Rodzicom
i administracji. Nauczyciele mogą korzystać z tej aplikacji, aby
dać uczniom sygnał
o pozytywnym
zachowaniu i zarządzać swoimi klasami, podczas gdy Rodzice mogą sprawdzić
postępy swoich dzieci w szkole. Piękne raporty i łatwe zarządzanie klasą są
wbudowane - a wszystko synchronizuje się we wszystkich Twoich urządzeniach!”
Idealne
narzędzie, prawda?
Ja miałam swój pomysł na aplikację. Nie
chciałam tworzyć regulaminu dodawania
i odejmowania dzieciom punktów za
zachowanie, bo wiedziałam, jak łatwo wpaść
w pułapkę „punktozy”. Chciałam przyłapywać
dzieci na dobrych zachowaniach
i wtedy przyznawać im punkty. Taka nagroda nie
powinna szkodzić motywacji wewnętrznej, to przecież wykazały badania. Postanowiłam,
że punkty będę tylko dodawać, że nie będę ich odbierać, a żeby uniknąć
rywalizacji, to po każdym zdobyciu 100 punktów przez całą klasę, zorganizujemy klasowe święto, czyli cały dzień spędzony na ulubionych aktywnościach dzieci. Dzieciom
bardzo podobały się ich osobiste awatary w aplikacji, a dla rodziców najważniejsze
było, że codziennie pisałam pamiętnik klasy, zamieszczałam zdjęcia z zajęć i
przydatne linki.
Z początku wszystko wydawało się iść w dobrym
kierunku. Dzieci były szczęśliwe, że zauważam kiedy ktoś komuś pomaga, kiedy
organizuje zabawę albo dzieli się
śniadaniem. Bardzo szybko klasa zdobyła 100 punktów, a wtedy wspólnie
cieszyliśmy się i świętowaliśmy. Wkrótce jednak zauważyłam, że dzieci zaczęły grać ze mną w grę – „
Przecież pomogłem Stasiowi zawiązać buty. Dlaczego pani nie dopisała mi punktu?
Kiedy Janek zrobił to samo, to dostał punkt!” Doczekałam się zachowań, których
bardzo chciałam uniknąć, a które
mogłabym nazwać słowem – grywalizacja. Zamiast budować wspólnotę klasową, przy
pomocy aplikacji zaczęłam ją niszczyć. Po kilku miesiącach stosowania aplikacji
wycofałam się z niej
i wytłumaczyłam dzieciom, dlaczego muszę i chcę tak
zrobić. Wydawało mi się, że dzieci zrozumiały, ale jeszcze w drugiej klasie niektórzy pytali, dlaczego nie
mamy już ClassDojo.
Opisałam swoje doświadczenie po to, by pokazać,
jak ważne jest refleksyjne podchodzenie do narzędzi, metod i strategii, które wprowadzamy
w szkole. Jeśli działamy w ten sposób, to istnieje szansa, że zdążymy w porę
wycofać się z nietrafionych rozwiązań. To doświadczenie
sporo mnie nauczyło, a z obecną pierwszą klasą buduję relacje w zupełnie inny
sposób.
Bardeo dziekuje za poruszenie tego tematu. Wielokrotnie juz pisalam, ze stosowania np. ClassDojo nie przezylby zaden dorosly. Permanentne ocenianie, obserwowanie, podsumowywanie itd. Wyobrazmy sobie, ze przychodzimy z pracy do domu, a nasz maz, zona i dzieci wiedza juz, ze zawalilismy dzisiaj projekt, nie przynieslismy szefowi kawy... Straszne.
OdpowiedzUsuńPrzestalam stosowac wszelkie systemy motywacyjne, bo sie u mnie nie sprawdzaja, pewnie dlatego, ze nie bardzo w nie wierze :) Gdy je stosowalam dzieci zaczynaly na siebie skarzyc, byly bardzo skoncentrowane na sobie.
Bardzo dziękuję za ten głos w dyskusji. Systemy motywacyjne i tablice motywacyjne wciąż mają się dobrze w szkołach i przedszkolach. Swoim artykułem chciałam zaprosić nauczycieli i rodziców do dyskusji oraz do przemyślenia, co tak naprawdę robią dzieciom tego rodzaju motywatory.
UsuńWiesiu, popełniłam ten sam błąd. ClassDojo zamiast mi pomóc, doprowadziło, że zaczęłam się męczyć ciągłymi pytaniami "A ile dzisiaj mam punktów?" . Dzieci zachowywały się "zgodnie z regulaminem" nie dlatego, że tak powinny tylko dlatego, że dostaną punkty. Swoim wpisem dodałaś mi odwagi, by wycofać się.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńJestem ogromnie ciekawa jaki to sposób. Zastanawiam się czy jest możliwe uniknięcie nagradzania czy karania. Proszę o radę.
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten post!
OdpowiedzUsuńDziękuję za podzielenie się własną historią i ciekawy wpis. Praca nad motywacją wewnętrzną mogłaby trwać w uczniach/studentach gdyby nie została przerwana przez kary i nagrody już od 1 klasy szkoły podstawowej:(
OdpowiedzUsuń